Zaproszenie do literatury – o Sercu ciemności Dukaja

Bbbrummm, drżenie idzie po skórze i drżenie po ciemności, skądś z dali niewidzialnej, dźwięk dreszcz, dziwny, hipnotyczny, obłąkany, bbbrummm, przepływa po tobie, ogarnia cię, zaprasza – do czego?[1]

 

Conrad-Dukaj_Serce.ciemnosci_mDo czego zaprosił Joseph Conrad swojego czytelnika pod koniec XIX wieku już wiemy – do tytułowego Jądra ciemności, do którego trafiało się, przedzierając przez kolejne wersy mrocznej historii i mistrzowskiego języka. Dziś Jacek Dukaj zaprasza współczesnego odbiorcę do tego samego jądra, do którego jednak trafia się otoczonym inną ciemnością. Polski fantasta stara się uwspółcześnić powieść Conrada, wskazać jego ciągłą aktualność i tworzy remake, który, niesłusznie, nazywa spolszczeniem.

Książka Dukaja jest tak odmienna od oryginału, że ani tłumaczeniem, ani spolszczeniem nie jest. Nie należy więc patrzeć na nią przez pryzmat teorii jak powinno wyglądać wierny przekład, czy opinii odbiega od stylu Conrada – bo ma odbiegać! Serce ciemności trzeba traktować jako osobne dzieło, ba!, jako dzieło z gatunku, który jeszcze nie został nazwany – bo ta zabawa czyimś słowem, wyszukiwanie esencji, nawarstwienie nowych kontekstów – wszystko jest działaniem, które nie mogłoby być obecne w zwykłym tłumaczeniu, czy spolszczeniu, jak swoją książkę określa sam autor.

To nowa forma i stąd kontrowersje i niezadowolenie (czy może niezrozumienie) – nie ma wielu przeróbek klasyków na polskim rynku. Nikt nie krytykuje niewiernej adaptacji książki na film, bo społeczeństwo przyzwyczaiło się, że są pewne prawa, które pozwalają artyście na wizualizację swoich wyobrażeń o dziele w nowej formie. To samo dotyczy Dukaja, który czyta Conrada i jest na tyle uprzejmy, że dzieli się z Polską swoim osobistym przeżyciem.

Dziwi mnie więc i oburza reakcja Justyny Sobolewskiej na dukajowe opowiedzenie historii na nowo. Pisze ona w recenzji w Polityce, że autor Serca ciemności nie wierzy w literaturę. Gdybym potrafiła, zastosowałabym tutaj środek stylistyczny, wyrażający wymowną ciszę. Nie potrafię – natomiast Dukaj z takich środków korzysta, choć według Sobolewskiej niesłusznie (czy nieumiejętnie? trudno wywnioskować z jej słów):

lekceważy nie tylko styl, ale i sposób działania języka – zakłada, że nagromadzenie emocjonalnych środków wyrazu wywołuje emocje. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie, siłą literatury jest to, że język potrafi i przy minimum środków działać na wyobraźnię i uczucia[2].

Zupełnie się z tym nie zgodzę – przecież siłą literatury nie jest jej umiejętność oddziaływania na czytelnika za pomocą minimum środków. Siłą literatury jest to, że się ją przeżywa, nieważne, jakim jest stylem tworzona. Dukaj przeżywa Conrada i przelewa emocje na papier, a środki, których używa wywierają pożądany skutek i wywołują efekt. Na każdego działa coś innego, ale nie powstawałyby te silne figury, którymi od lat pisarze operują, gdyby nie wnosiły swego szczególnego udziału do literatury.

Już pisząc o niezrozumieniu przez Dukaja funkcjonowania literatury w ogóle – autorka artykułu zagalopowuje się. Ale idzie dalej:

Serce ciemności w wersji Dukaja jest opowieścią sprowadzoną do fizycznego przeżycia, pozbawioną kontekstu i niezostawiającą miejsca dla czytelnika, który mógłby tekst wypełnić czymkolwiek[3].

Swoje słowa argumentuje tym, że polski fantasta skupianiem się na fizycznych doznaniach odarł tekst Conrada z jakichkolwiek uczuć. I choć rozumiem, że przeładowanie środkami stylistycznymi i zbytnie skupienie się na zabawie słowem może doprowadzić do utrudnienia pewnym osobom zanurzenia się w historii, ale to jedynie w przypadku, gdy zbyt mocno zacznie się przyrównywać wariacje Dukaja ze spokojną narracją Conrada. Bo odnoszę wrażenie, że gdyby książka napisana tym językiem, ale niezwiązana z którymś z literackich klasyków wyszła na polski rynek, zachwyciłaby nawet fanatyczkę minimum środków językowych z Polityki.

Krytyczka zarzuca nie tylko nieumiejętność Dukaja w operowaniu językiem, ale także twierdzi, że opowieść w wersji polskiego fantasty jest pozbawiona kontekstu. A Serce ciemności właśnie nowe konteksty rodzi. O nich pisze również Jakub Bożek w recenzji na portalu Krytyki Politycznej, ale on z kolei uważa wytworzone konteksty za zbędne:

Niepotrzebne wydają się na przykład dość rzadkie uwspółcześnienia: Korporacja zamiast Kompanii, Menadżer czy nawet CEO albo real. Wygląda to tak, jakby Dukaj, rozpoczynając tłumaczenie, zamierzał unowocześnić opowiadanie Conrada, a potem szczęśliwie zmiarkował, że to jednak nie najlepszy pomysł[4].

Tym samym Bożek opisuje jeden z kontekstów, które w swoim stylu tworzy Dukaj, nienachalnie, co powinno być odbierane jako zaleta, nie wada. Choć celem słów Bożka była raczej niepochlebna krytyka dukajowego uwspółcześnienia, zwrócił on uwagę na coś, co staje się argumentem przeciwko słowom Sobolewskiej o pozbawianiu przez Dukaja tekstu Conrada kontekstów.

Autor spolszczenia ożywia interpretację Jądra ciemności, zauważa aktualność dzieła i wskazuje na nią zabiegami językowymi. Bożek pisze niepotrzebne wydają się – w jakim sensie niepotrzebne? Czy gdyby ich nie było, odniesienie do kultury korpo, a tym samym wskazanie na aktualność dzieła Conrada, nadal byłoby czytelne? Czy może uważa, że w ogóle nadawanie nowych odniesień jest niepotrzebne? Z tym na pewno nie zgodziłaby się Sobolewska, która w końcu konteksty zauważać chce.

Jakob Bożek w swojej recenzji na zmianę zachwyca się fragmentami-majstersztykami, konkretnymi scenami i ich sposobem opisania, a za chwilę krytykuje, pisząc:

zamiast spokojnie czekać, Dukaj się niecierpliwi, wprowadza niepotrzebną polifonię, tnie obrazy tak szybko, że na czytelnika sypie się konfetti, którego nie da się już poskładać. Czasami jednak warto odetchnąć…[5]

Jedni chcą oddechu, inni chcą tempa, kwestia wyboru należy do autora, w tym przypadku – Dukaja, którego zamierzeniem najwyraźniej nie było zagwarantowanie czytelnikowi czasu na rozkojarzenie i odpoczynek. Tempo, polifonia, cięcie obrazów – to środki, którymi chce dokonać tego, co Conrad niegdyś napisał w przedmowie do Murzyna z załogi Narcyza: „słowem pisanym sprawić, byś usłyszał, byś poczuł, a nade wszystko – zobaczył”.

Problem z lekturą jest taki, że Dukaj nie wierzy w literaturę.

– twierdzi Sobolewska. Jej słowa nie mogą być prawdą, bo czy autor, który nie wierzy w literaturę, pozwoliłby czytelnikowi na próbę wyłapywania odniesień do współczesności i czytania między wierszami nie tylko swojej książki, ale również między tymi zapamiętanymi z oryginału, którego polski czytelnik zna z wierniejszych przekładów? Czy ktoś, kto nie wierzy w literaturę rozszczepiałby na emocjonalne cząstki tekst autora, którego podziwia?

Dukaj, zgodnie ze swoim zamysłem, zbudował most, między XIX-wieczną powieścią, wiernym przekładem polskim a tym, co stworzył w 2017 roku – Sercem ciemności. Most jest długi, pod nim groza, na nim zalew wykrzykników – ale cóż z tego – emocjami reagujemy na literaturę. I właśnie do niej, na podstawie swojego odbioru Jądra ciemności, przepełnionej poconradowskimi emocjami, zaprasza nas Dukaj.

 

 

 

[1] J. Dukaj, Serce ciemości, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2017.

[2] J. Sobolewska, Recenzja książki: Joseph Conrad, Jacek Dukaj, „Serce ciemności”, http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1727056,1,recenzja-ksiazki-joseph-conrad-jacek-dukaj-serce-ciemnosci.read, 14.11.2017.

[3] Tamże.

[4] J. Bożek, Ekstrakt z Conrada, czyli Dukaj tłumaczy „Jądro ciemności”, http://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/ekstrakt-z-conrada-czyli-dukaj-tlumaczy-jadro-ciemnosci/, 7.10.2017.

[5] J. Bożek, Ekstrakt z Conrada, czyli Dukaj tłumaczy „Jądro ciemności”, http://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/ekstrakt-z-conrada-czyli-dukaj-tlumaczy-jadro-ciemnosci/, 7.10.2017.